W Turkowicach, czyli w ogrodzie Bogurodzicy na ziemi chełmskiej...

W Turkowicach, czyli w ogrodzie Bogurodzicy na ziemi chełmskiej...

We wrześniu odwiedziliśmy Monaster Opieki Matki Bożej w Turkowicach, zdążając z parafialną pielgrzymką (wolskiej Parafii św. Jana Klimaka w Warszawie) do Chełma, na spotkanie ikony Matki Bożej Chełmskiej.

Od tego momentu wielu z nas odczuwało potrzebę powrotu do tego świętego miejsca.

Myśl o tym, by wrócić tu szybko i to nie na prawach gości, przyjmowanych przez siostry po królewsku, ale skromnych pomocników pojawiła się zaraz po wyjeździe z Monasteru i już dojrzała w nas jeszcze zanim autokar dojechał z Turkowic do Hrubieszowa, a to tylko 23 km. 

Po powrocie, już w Warszawie, wracaliśmy do tematu w rozmowach niejednokrotnie „w podgrupach“ i szybko uznaliśmy, że nie ma na co czekać! Jedziemy!

Z pomocą przyszedł Proboszcz , o. Adam Misijuk, który błogosławił pomysł posłuszanija i Stowarzyszenie Wierni Tradycji Pokoleń, które uzgodniło wszystkie potrzebne kwestie z ihumenią Monasteru, m. Elżbietą oraz zorganizowało środek transportu.

Trzy tygodnie po serdecznym pożegnaniu sióstr mały bus z ósemką posłuszników „na pokładzie“ stał już u wrót monasterskich.

Przywitanie było prawdziwie rodzinne. Jakże zresztą mogłoby być inaczej, jesteśmy przecież rodziną, złączoną wiarą i miłością do Boga. Łzy po raz pierwszy (ale nie ostatni w trakcie tego pobytu w Turkowicach!) pojawiły się w oczach posłuszników.

Pokłoniliśmy się Bogurodzicy w ikonie Matki Bożej Turkowickiej i ikonie św. Paraskiewy Turkowickiej, obejrzeliśmy postępy prac wykończeniowych w nowej cerkiewce.

Pragnęliśmy od razu zakasać rękawy, ale czekało na nas pyszne śniadanie w monasterskiej trapeznej. Z modlitwą, bez rozmów, słuchając czytania żywotów świętych.

Po zakwaterowaniu dostaliśmy swoje posłuszanije. Panowie zadania wymagające męskiej siły przy budowie monasterskiego domu, panie – zajęcia gospodarstwa domowego. Jesień to czas zbiorów i... przetworów. A z tych słynie Monaster w Turkowicach.

To dla nas prawdziwy zaszczyt, że mogliśmy, choćby w mikroskopijnej skali, pomóc siostrom w ich trudzie: przygotowaniu opakowań do soku z rokitnika, który właśnie był tłoczony, selekcjonowaniu suszonych ziół do monasterskich herbatek czy siekaniu warzyw do słynnej mieszanki „Jarzynka“.

Z pomocą Bohogłasnika z nowej trapeznej (jako goście Monasteru w trakcie pielgrzymki to tu jadaliśmy posiłki, a teraz piękna sala była naszym warsztatem do pełnienia zadań różnych) płynęły dźwięki paraliturgicznych pieśni. Czas mijał szybko, zbyt szybko.  Znowu wspólny posiłek i powrót do pracy.  Siostry odwiedzają nas na moment, aby np. poczęstować świeżutkim sokiem z rokitnika i szybko oddalają się do swoich zajęć. Cały czas uśmiechnięte, życzliwe, pomocne.

Dużym przeżyciem jest wieczorne nabożeństwo. Cerkiew spowita łagodnym półmrokiem, mrugają tylko łampadki przy ikonach i świece, które monasterskim obyczajem raz płoną, a potem są gaszone i znowu zapalane. Harmonijne głosy mniszek, które z pietyzmem pielęgnują tradycje bizantyjskiego śpiewu, unoszą nasze dusze ku wyższym sferom, ponad ziemskie doświadczenia i sprawy.

Rano budzi nas śpiew ptaków, tych prawdziwych zza okien i tych z... budzika w telefonie. Biegniemy na poranne nabożeństwo.  Nie wypada się spóźnić, wszak siostry ze względu na nas opóźniły jego początek o godzinę, aby goście mogli się wyspać. Po nabożeństwie monasterskie śniadanie i nowy przydział zadań. Cokolwiek robimy, praca jest radością i nie męczy. Sprzątanie cerkwi, pomoc w kuchni, naklejanie etykiet, szorowanie butelek do syropów, drylowanie papryczek, siekanie warzyw. Mamy wrażenie, że dostajemy zadania lekkie, a większy trud siostry biorą na siebie, np. przenoszą różne ładunki wyładowanymi taczkami. Ich życzliwość i miłość do bliźnich znowu wyciska łzy.

Jest sobota, kończymy pracę wcześniej niż wczoraj. Przygotowujemy się do wieczerni przed niedzielą, za chwilę przyjedzie do Monasteru batiuszka i także my będziemy mogli przystąpić do sakramentu spowiedzi przed jutrzejszą św. Liturgią.

Przedświąteczne wsienocznoje bdienije jest długie, piękne i uroczyste. W delikatnych głosach mniszek znajdujemy nowe doświadczenie liturgiczne. Jesteśmy tak blisko tzw. świata – jest tuż za monasterską furtką - a jednocześnie, tak daleko. Chcemy by ten czas w naszych duszach trwał jak najdłużej! Płyną oczyszczające łzy...

Na niedzielnej św. Liturgii pojawiają się też goście z Podlasia (para, która chciała spędzić swoją rocznicę ślubu w turkowickim monasterze!) i z Tomaszowa Lubelskiego. Prawie wszyscy zebrani przystępują do św. Eucharystii.

Po smakowitym posiłku jest jeszcze chwila czasu na rozmowy z siostrami, zakupy monasterskich przysmaków i... czas w drogę powrotną.

Przed wyjazdem siostry informują nas o tym, że zapadła decyzja o dacie wyświęcenia nowobudowanej Cerkwi św. Praskiewy Wyznawczyni – na 14 maja 2022 roku.

I już wiemy, że chcemy wrócić tu – jeśli Bóg nam pozwoli – przed tą datą, aby nieco wspomóc siostry w trudach przygotowań do tego długo wyczekiwanego, radosnego święta.

Dorota Maj

Zdjęcia: Maria Wysocka, Halina Demianiuk, Jarosław Panasiuk