Wielki Post, pokora i wiosna w Ogrodzie Bogurodzicy
Wielki Post, pokora i wiosna w Ogrodzie Bogurodzicy
Wiosna… Wielki Post…
Czas ruszać w drogę, na Ziemię Chełmską!
Do turkowickiego monasteru jeździmy na posłuszanije już od kilku lat. Może to jeszcze zbyt krótko, aby zwyczaj ten nazwać tradycją, ale - z całego serca - chcielibyśmy, by z czasem, można było tak powiedzieć. Ale! By móc posługiwać się takim szlachetnym mianem, należy na to zasłużyć.
Pomysł wyjazdu, jak zwykle, wsparło pod każdym względem, Stowarzyszenie „Wierni Tradycji Pokoleń” i wolska Parafia św. Jana Klimaka. Tym razem Monaster Opieki Matki Bożej odwiedziła grupa aż 14 parafian (w tej liczbie nasz duchowy przewodnik, proboszcz, ojciec Adam Misijuk). W czwartek, 4 kwietnia, o świcie trzy samochody pomknęły do Turkowic, spod wolskiej Parafii.
W Monasterze spędziliśmy prawie cztery dni w radości duchowej, doświadczając niezwykłej gościnności i serdeczności - modląc się, ucząc pokory, zachwycając Ogrodem Bogurodzicy, i może troszeczkę - aby nie zabrzmiało samochwalczo - pomagając Siostrom. Znalazł się też czas na naukę. O tym, co daje wnikliwa lektura Świętej Ewangelii, na przykładzie Ewangelii św. Łukasza, opowiadała nam siostra Eufalia i mamy wielką nadzieję, że nasze „spotkania ewangeliczne” będą mogły w przyszłości być kontynuowane. Wiedzą na temat tradycji związanej z architekturą, budową i znaczeniem ikonostasu przekazała nam siostra Irina, która zawsze w czasie pobytu posłuszników znajduje dla nich czas, aby pochylić się wspólnie nad wspaniałą tradycją ikonopisarską Prawosławia.
Spasi Was, Gospodi, czcigodne Siostry! Dziękujemy też Matuszce Elżbiecie, ihumenii Monasteru za błogosławieństwo na te edukacyjne spotkania.
Monaster Opieki Matki Bożej to miejsce święte, piękne i szczególne. Miejsce, gdzie czas płynie zupełnie inaczej niż w zgiełku wielkiego miasta. Tu „zegarem” jest rytm nabożeństw, modlitwy i pracy.
Posłusznikom błyskawicznie udziela się atmosfera turkowickiego Monasteru. Wstać na poranne nabożeństwo o 5 rano - nie ma ociągania. Nie dłuży się nam na czterogodzinnych wieczornych nabożeństwach. Z zachwytem w duszy słuchamy długich czytań i bizantyjskiego śpiewu chóru Sióstr. W Cerkwi św. Paraskiewy, przed marmurowym ikonostasem z pięknymi ikonami wspólnie modlimy się. Tu nie ma pośpiechu i nieustannego niedoczasu. Telefony leżą gdzieś w naszych kieliach - porzucone, niepotrzebne…
Tworzymy mini zespoły robocze: sprzątamy świątynię, malujemy ławki, które staną przy trawnikach, łupiemy orzechy, skubiemy listki mięty i tymianku, myjemy butelki potrzebne do przetworów. Panowie przerzucają do magazynków worki z opałem, uruchamiają nowy traktorek, skręcają meble ogrodowe.
Wiemy już, z poprzednich pobytów w Turkowicach, że można pomagać w monasterskich trudach, jednocześnie odczuwając to jako odpoczynek i… czas na duchowe zmagania.
Jest i drabina, ale nie św. Jana Klimaka, ale metalowa, która umożliwia mycie wysoko położonych okien świątyni. Można spędzić pół godziny na klęczkach przed Płaszczenicą Zbawiciela. Z zewnątrz widać osobę czyszcząca misternie rzeźbione motywy dekoracyjne, ale jej myśli… zna tylko Bóg. Czy panowie, którzy w znoju przerzucali naturalny nawóz na polu nie pomyśleli choć przez moment o tym, że każdemu z nas blisko czasem do synów (i córek) marnotrawnych… Nawet proste czynności mogą stać się pomocnym narzędziem wielkopostnych rozmyślań. I po powrocie do Warszawy tęsknimy za tym stanem, jak za utraconym rajem.
Przed nami niezwykły koniec tygodnia. Uczestniczymy w przygotowaniach do Niedzieli Krestopokłonnej obchodzonej w tym roku razem ze świętem Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy. Na początku nabożeństwa wieczornego i świątecznej Liturgii, w nowej Cerkwi św. Paraskiewy siostra Alipia wprawia w ruch - grecką tradycją - wielki świecznik i żyrandol (panikadiło). Kręcą się wokół cudu Zwiastowania i Krzyża Pańskiego sfery niebieskie, kręcą się łzy w oczach…
Jest pewna trudność: jak można postny podwig odczuwać, jako wyrzeczenie, gdy siostry z wielką serdecznością i gościnnością karmią przybyszów - oczywiście - postnie, ale przepysznie. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, by wszystko traktować dosłownie, jurydycznie. A w Turkowicach myśli się sercem. Poświęcając je Bogu i Bogurodzicy,
Trudno jest opuścić bramy Monasteru… Jeszcze ostatnich kilka słów wyszeptanych przed cudowną ikoną Turkowickiej Matki Bożej, jeszcze serdeczne pożegnania z Siostrami, podziękowania za prezenty przygotowane od serca, jeszcze obraz, gdy machają nam białymi chusteczkami na pożegnanie.
I już chwilę potem chcemy powrócić.
Gdzie może być nam lepiej niż w Ogrodzie Bogurodzicy…
Dorota Maj
Zdjęcia: Ewa Misijuk, Halina Demianiuk, Maria Wysocka